Dzisiaj jest pierwszy dzień mojej pseudo-diety. Pseudo dlatego, że miało byc pięknie, mało-klaroczycznie i bez-słodyczowo (po weselu, na którym byłam w sobote). I dietetycznei też nie było...obwiniam o to parszywe popołudnie. O ile cały dzień byłam w miarę dzielna, o tyle popołudnie z jakże paskudną pogodą doprowadziło mnie do totalnego zaniedbania i afektywnego zjadania wszystkiego..powtarzam! wszystkiego co słodkie. Nie jestem z siebie dumna. Ale pokusa była chyba większa niż moje poczucie winy w tej chwili. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Dziewczyny, co robicie, kiedy w takie paskudne, deszczowe popołudnie jak np. dzisiaj u mnie macie przeraźliwą ochotę na ciągłe podjadanie?
Pomocy!
Apka
Ja podjadam od razu. Im szybciej zdecyduję, że muszę zgrzeszyć, tym mniejszy ten grzech jest. Im dłużej walczę, tym mocniej grzeszę, kiedy już ulegam :P
OdpowiedzUsuń