sobota, 1 października 2011

Jesień za oknem, lato w lustrze


Bez zbędnego wstępu, wprowadzenia, zgadywania..po prostu patrzcie co mam! :)

Oto co brat - przez mój wybór :P - sprezentował mi z okazji urodzin ;) Co prawda to dopiero za kilka dni, ale przesyłka dotarła do mnie już (a może dopiero, bo po tygodniowym oczekiwaniu) wczoraj i nie mogłam się powstrzymać. 
Dla niezorientowanych pudełko zawiera... 



...dokładnie 120 cieni firmy Manly. Od dawna marzyła mi się taka paleta, dzięki której będę mogła wreszcie poszaleć z ćwiczeniami..na powiece ;) Co prawda lato już za nami i nie można chyba za bardzo przesadzić z intensywnością kolorów, ale na pewno ich gama jest ogromna co nie pozwoli na pewno na żadną nudę.
Zależało mi na tym, żeby trafić na miękkie cienie, a nie takie których nałożenie równałoby się niemalże z "wydłubaniem" oka :P Do tej pory nie zawiodłam się na Inglocie, ale chcąc kupić taką gamę kolorów musiałabym wydać niebagatelną sumę. Manly wpadło mi w oko jakiś czas temu, początkowo byłam sceptyczna, wstrzymywałam się z ich kupnem ze względu na tak zwane ważniejsze wydatki, aż do czasu, kiedy zaczęły się zbliżać właśnie moje urodziny :) Szybko znalazłam odpowiedź na pytanie brata "co chciałabyś dostać?". Urok niespodzianki prysnął, ale coś za coś.
Cienie Manly w większości spełniły moje oczekiwania co do "miękkości", niektóre wręcz aż za bardzo. Niestety są też takie, które jak na razie nie dały się za bardzo nałożyć na pędzelek, a już tym bardziej na powiekę, ale na szczęście są to wyjątkowe przypadki. Ponieważ są to cienie, których średnica jest trochę mała (około 1,8 cm) to ciężko jest zachować na palecie absolutny porządek, bo drobinki cieni osypują się na przestrzenie między kolorami. Jedno jest bardzo pewne i zgodne z tym, o czym pisał sprzedawca. Cienie są bardzo mocno napigmentowane (nie wszystkie ale większość, zwłaszcza matowych kolorów), niektóre wyglądają trochę jak farbki dla dzieci. Ale w sumie to dobrze, można fajnie zaakcentować makijaż. Paleta składa się jakby z dwóch mniejszych, nakładanych na siebie paletek co umożliwia przechowywanie ich w sprytnym, eleganckim pudełku, które nie zajmuje zbyt wiele miejsca w łazience. W komplecie załączone są 2 folie ochronne, które kładziemy na poszczególne paletki przed zamknięciem pudełka.


 Od wczoraj nie miałam jeszcze okazji wyczarować żadnego makijażu, a co za tym idzie przetestować jak trwałe są cienie, ale jak najszybciej postaram się nadrobić zaległość i dam Wam znać jak to z tym utrzymywaniem się cieni Manly jest.
Na koniec dodam jeszcze, że są dwa rodzaje palet cieni Manly. Te które ja mam w większości mają bardziej naturalne, stonowane (!) kolory - tak wiem, że to dziwnie brzmi patrząc na powyższe zdjęcia. Druga paleta ma zaś dodatkowo jeden rządek pomieszanych kolorów - takie troche 2 w 1. Jest to paleta, która częściej "wyskakuje" po wpisaniu jej nazwy w google - zobaczcie same/i :).
Jak na razie jestem zadowolona. Zobaczymy co będzie, po nałożeniu cieni na powieki ;)

4 komentarze:

  1. bardzo lubie takie palety zwlaszcza jak maluje na sesjach zdjeciowych

    OdpowiedzUsuń
  2. ja niestety takich umiejętności nie mam :D ale można poszalec z kolorami wszędzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda imponująco :) ciekawe ile czasu zajmie ci zużycie jej ;))

    OdpowiedzUsuń