Tak wiem...dawno mnie tu nie było. Ale dopiero po przeczytaniu notek na innych blogach, nachodzi mnie chęć napisania kilku słów "u siebie".
Ale nie o tym dzisiaj, dosyć już myślę tłumaczeń.
Dbam o siebie odnalazło nowe oblicze w moim życiu, nie tyle jako blog, ile aktywne uczestnictwo w życiu fitness. Co prawda ledwo ponad miesiąc, ale z każdym treningiem i każdymi zajęciami przynosi mi to coraz więcej satysfakcji i radości. Nie pamiętam już co znaczyło obowiązkowe uczestnictwo w ogólnie mówiąc "areobicu", które docelowo doprowadzić miało mnie do wymarzonej sylwetki, kiedy brałam udział w zajęciach organizowanych przez różne kluby fitness. Pośrednio wszystko to zawdzięczać mogę mojej Mamie, bo to właśnie dzięki niej trafiłam do klubu Pure Health&Fitness w Krakowie. Różne opinie słyszy się na temat tego miejsca i samej sieci klubów, oraz umów jakie podpisywane są z klientami. Dzisiaj, w tym miejscu jednak, skupię się tylko i wyłącznie na atutach i tym, jak dużo radości sprawia mi uczestnictwo w organizowanych na terenie Pure zajęciach :)
Moja Mama zachęcona wizytą w Pure, postanowiła mi - widząc moją ciągłą walkę z dietami i próbami (średnio systematycznymi) uczestnictwa w różnego rodzaju zajęciach wymagających aktywności fizycznej - "sprezentować" roczny karnet w owym klubie. Miałam miesiąc czasu na przeanalizowanie wszystkich za i przeciw swojego członkostwa w tym miejscu i przede wszystkim nastawienie się na wzmożony wysiłek przez najbliższe 12(!) miesięcy. Decyzja jednak zapadła, zdecydowałam się ze spróbuję. Początkowo przekonana byłam, że najczęściej będę gościem w tamtejszej saunie, basenie czy jacuzzi, ale, ku mojemu własnemu zaskoczeniu od prawie pięciu tygodni, a w wymiarze bardziej intensywnym prawie trzech, jestem uczestnikiem różnych form aktywności na zajęciach grupowych organizowanych w klubie. Nie będę tu wymieniać wszystkich, w których biorę udział, być może zajmę się tą tematyką w kolejnych postach. Muszę jednak powiedzieć, że sama moja motywacja -miejmy nadzieję, że nie jest to słomiany zapał, w dodatku noworoczny- wzrasta z zajęć na zajęcia, a osiągnięcie fajnej sylwetki do lata jest tylko dodatkowym celem i atutem moich "wyskoków" do Klubu :) Myślę, że dużą zasługą są tutaj trenerki, na których zajęciach jestem najczęściej, które dbają o to, żeby zajęcia nie były monotonne. Od wczoraj np. jestem miłośniczką salsy, kto wie, czy w przyszły piątek nie będę zauroczona innym tańcem latynoskim. Za każdym razem kiedy kończą się zajęcia, żałuję, że na kolejne muszę poczekać do następnego wieczoru. Generalnie od kilku tygodni w skrócie mogę opisać siebie jako Pure-addicted albo ewentualnie uzależniona od serotoniny, czy endorfin po-treningowych :) Jeśli faktycznie za kilka tygodni, mój zapał będzie tak samo duży jak dziś, to słowa "Rób to co kochasz i rób to często", będą miały faktycznie nowy, przekonujący wymiar w moim życiu. Trzymajcie kciuki, żeby zapał, który jest we mnie teraz, z każdym dniem był coraz to większy :) a tymczasem ja odliczam godziny do poniedziałkowych zajęć... :)